III. „Kim jesteś?”
Pewnie się zastanawiacie, czy go nie
szukałam. Oczywiście, że o robiłam.
Gdy wstałam, rozejrzałam się po
całej polanie na której trenowaliśmy. Przebiegłam pobliski las
wzdłuż i wszerz w poszukiwaniu jakiegokolwiek znaku. Udałam się
nawet do pobliskich wiosek czy nie widzieli młodego chłopaka o
srebrnych włosach, z ogromnym mieczem na plecach. Jednak nikt nic
widział, ani nie słyszał. Byłam zdezorientowana tą sytuacją i
nie wiedziałam najgorsze dlaczego.
„Dlaczego znów ktoś mnie
zostawił? Czy naprawdę jestem nic nie warta i tak łatwo odrzucić
mnie na bok jak starą zabawkę? Tak byłam postrzegana? Nawet moi
przyjaciele w gildii tak myśleli?...”
Co gorsze przez takie myślenie coraz
bardziej wątpiłam w siebie. Czułam się coraz bardziej zagubiona.
I samotna, bez nikogo u mego boku.
Znowu sama.
Zagryzłam dolną wargę, dusząc łzy
cisnące się do oczu. Zaczęłam cichutko chlipać w ręce,
opierając się o pobliskie drzewo.
Trwałam tak jakiś czas, aż zrobiło
się ciemno.
Niebo tej nocy było przepiękne,
gwieździste, nieskazitelne.
Widząc tak piękną noc, uśmiechnęłam
się w duchu na ten widok. Gwiazdy był dla mnie wyobrażeniem samej
siebie z moją mocą Gwiezdnej Magini. Były odwzorowaniem tego co
jest piękne. Co zapiera dech w piersiach na samą widok.
Mimo tego kryły one w sobie również
wiele smutku, jeśli się nad tym zastanowić. Żadna z nich nie była
blisko siebie, każdy z nich aby być bliżej innej musiała pokonać
spory kawałek. A gdy którejś się to w końcu udawało stając się
spadającą gwiazdą nastawał dzień, kolejny nowy początek.
Tym samym żadna z gwiazd nie mogła
poczuć bliskości innej gwiazdy. I tak zawsze zdane same na siebie,
chcąc się odnaleźć codziennie na nowo.
Byłam jedną z nich. Również
gwiazdą, tworząc konstelację z moimi wiernymi towarzyszami,
duchami, którzy byli przy mnie gdy tego potrzebowałam. Ale mimo
tego, nadal czułam się sama. Ciężko to określić, to takie
tajemnicze uczucie.
Długo tak siedziałam i rozmyślałam
nad sensem wszystkich dotychczasowych wydarzeń.
„Dokąd to wszystko prowadzi?” -
pytałam sama siebie, może jakiś wewnętrzny głosik w mojej głowie
odpowie mi na to. Chyba zaczęłam tracić zmysły, skoro dla
lepszego samopoczucia chciałam usłyszeć jakiś głos w głowie.
Mój boże, zaczęłam wariować i to w
tak młodym wieku.
Jeszcze długo tak się bombardowałam
pytaniami, aż w końcu zasnęłam.
Nazajutrz, budząc się w lesie,
stwierdziłam, że po takich głębokich przemyśleniach należy mi
się mi się jakaś miła kąpiel. Nie mając zbyt dużego wyboru,
udałam się do małego jeziorka w środku lasu. Był tak
zakamuflowany wśród tych drzew, że prawie go minęłam. A gdy
wreszcie udało mi się przyjrzeć zbyt z bliska, zauważyłam jak
cudownie komponował się z naturą lasu. Jak niezliczone drzewa,
rośliny, kwiaty rosnące między skałami dodawały temu źródełku
uroku.
Byłam oczarowana tym widokiem. Promienie słoneczne
przedzierające się przez koronę drzew i odbijające się na
lustrze wody powodowały, że całe te miejsce wyglądało jak
zaczarowane.
Rozglądając się na boki, sprawdzając
czy jestem tutaj na pewno sama zsunęłam z moich ramion brudne już
ubrania, postawiłam obok nich buty oraz plecak z najpotrzebniejszymi
rzeczami. Wyciągnęłam jeszcze tylko ręcznik i ruszyłam do mojego
prywatnego źródełka.
Woda była przyjemnie ciepła, pieściła
mnie swoim jedwabnym dotykiem, zmywając ze mnie cały brud i
zmęczenie ostatniego dnia.
„Mogłam tutaj zostać już na
zawsze.” - na samą taką myśl, uśmiechnęłam się sama do
siebie.
Jednak nie było mi dane długo się
rozkoszować tą kąpielą.
W jednej chwili zrobiło się okropnie
cicho, ptaki przestały śpiewać. Liście przestały się kołysać
na wietrze, na ramionach poczułam powiew czegoś „zimnego”.
Wyostrzyłam zmysły, przy okazji chwytając czym prędzej ręcznik
znajdujący się na pobliskim kamieniu. Ustawiając się w pozycji
obronnej, czekałam, aż „wyczuwalne zło” w końcu mnie
zaszczyci.
Trwałam tak dobre dziesięć minut, gdy w końcu na
pobliskim drzewie ujrzałam czyjąś postać. Z tego co dostrzegłam,
był to jakiś młody chłopak i ubrany cały na czarno, że zlewał
się z tłem otoczenia. Chcąc mieć pewność z kim mam do czynienia
podeszłam bliżej do nieznanego osobnika. ( dop. od aut. „ Lucy,
życie Ci nie miłe? A jeśli to jakiś gwałciciel a ty jeszcze w
samym ręczniku?„=)
- No w końcu się spotykamy Lucy Heartfilio,
Magu Gwiezdnych Duchów. Wybacz, że tak długo musiałaś czekać
na moje pojawienie, ale teraz gdy w końcu odczepił się od ciebie
ten Haru i jesteśmy sami, możemy przejść do rzeczy. - chłopak,
z figlarnym uśmiechem zeskoczył z drzewa i zaczął pomału do
mnie podchodzić.
Jego sylwetka stawała się dla mojego oka coraz
bardziej widoczna, ale twarz wciąż pozostawała skryta przez cień.
- Skąd ty mnie znasz? I gdzie jest
Haru? Co mu zrobiłeś? - wypaliłam czym prędzej, chcąc znać jak
najszybciej odpowiedź na nurtujące mnie pytanie.
- A to. Nie wiem gdzie on jest, choć wiele bym dał, żeby wiedzieć gdzie się udał.
Przyglądałem się wam wczoraj jak trenowaliście, tylko tyle. Dla
mnie też pozostaje zagadką dokąd się udał twój towarzysz, ale
nie martw się moja droga, gdybym tylko wiedział z pewnością bym
cię o tym powiadomił. - z przesłodzoną nutą w głosie,
zakończył swój wywód.
- Nie wiedząc co tym wszystkim myśleć,
zaczęłam skubać skórę kciuka. „Może nic mu jednak nie jest?
Odszedł bo może miał coś ważnego do załatwienia? Może ta
sprawa nie mogła czekać? Tak jak trening Natsu” - tyle myśli na
sekundę kotłowało mi się w głowie, że miałam ochotę
krzyczeć.
Próbując się uspokoić, zaczęłam wykonywać
naprzemiennie wdechy i wydechy. Oczyszczając trochę umysł,
spojrzałam ponownie na chłopaka, który z ze zdawkowym grymasem na
twarzy patrzył mi prosto w oczy.„Czego on chce? O co mu chodzi? A co
najważniejsze kim on jest?” - no tak, pora go w końcu o to
zapytać.
- Zdradzisz mi w końcu kim jesteś i skąd mnie znasz? Bo wiesz, ja Cię nigdy wcześniej nie spotkałam, jestem o tym przekonana. - powiedziałam to
ostatnie z mniejszym przekonaniem, głównie dlatego, że sama w to
nie wierzyłam. Nie chciałam jedynie, żeby doszło do
niepotrzebnej bitwy, po której już teraz mogę stwierdzić, że
byłam na straconej pozycji.
Jego moc rozlewała się po całym
otoczeniu, dając mi to poczuć aż w kościach, gdzie raz po raz
kolejny dreszcz przebiegał mi po plecach. Aż mroziło w żyłach od tego nadmiaru energii magicznej gromadzącej się w powietrzu. Trwało to chwilę, aż w
końcu odpowiedział.
- Jestem kimś z waszej przeszłości.
Jestem...
-------------------------------------------
Zaciekawiłam was choć trochę? ;)
Ten rozdział nie wyszedł mi tak
świetnie jakbym mogła się tego spodziewać, dlatego proszę nie
bijcie mnie ;p
Będę starać, aby kolejny był
jeszcze lepszy od poprzedniego i akcja stawała się coraz bardziej
wciągająca, bo mam jeszcze kilka niespodzianek w zanadrzu.
Więc do kolejnego! ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz